Banki, konstruując umowy o kredyty indeksowane do waluty obcej, poczyniły to z pokrzywdzeniem kredytobiorców – stwierdził wczoraj Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia.
Sprawa dotyczyła umowy o kredyt indeksowany do franka szwajcarskiego. Powód żądał m.in. zwrotu zapłaconych przez niego rat kapitałowo-odsetkowych. Stał bowiem na stanowisku, że było to świadczenie nienależne, gdyż klauzule indeksacyjne zawarte w umowie kredytu były w rzeczywistości niedozwolonymi postanowieniami umownymi. Sąd co prawda oddalił powództwo, jednak w ustnym uzasadnieniu wskazał zupełnie inny, korzystny dla frankowiczów tok rozumowania. Orzekający sędzia Wojciech Łączewski podkreślił: istota procesu polegała de facto na tym, że kredytobiorcy chcieliby spłacać kredyt po kursie franka z dnia zaciągnięcia zobowiązania, a nie na tym, aby klauzule indeksacyjne zawarte w ich umowie zostały uznane za nieważne.
Wskazówki sądu
Uzasadniając ustnie wyrok, sąd stwierdził, że kredyty indeksowane do waluty obcej zostały skonstruowane z pokrzywdzeniem jednej ze stron.
– Są to właściwie kredyty niespłacalne. Powodują, że kredytobiorcy wpadają niejako w spiralę zadłużenia: spłacają raty, a mimo to końcowe zobowiązanie nie tylko się nie zmniejsza, ale jeszcze rośnie – mówił sędzia Łączewski.
Przyrównał on nawet kredyty frankowe do słynnego, oferowanego swego czasu przez bank PKO BP, kredytu „Alicja”. Był on tak skonstruowany, że mimo iż klienci spłacali raty, ich należność wobec banku wciąż wzrastała: przy wysokich stopach procentowych bank nie podwyższał bowiem kredytobiorcom rat, ale dopisywał nadwyżkę do kapitału. Oszukani odzyskiwali pieniądze po długich bataliach sądowych.
– O ile wahnięcia kursu franka mogą wpływać na wysokość poszczególnych rat płaconych przez kredytobiorców – i jest to ryzyko kursowe, które ci kredytobiorcy ponoszą – o tyle nie powinno mieć to wpływu na końcową wysokość ich zadłużenia – mówił sędzia Łączewski.
Eksperci sceptyczni
– To z pewnością ciekawe uzasadnienie, które pokazuje, że sądy w końcu zaczęły zauważać problem wadliwie skonstruowanych umów o kredyty walutowe – ocenia dr Jacek Czabański, autor blogu PomocFrankowiczom.pl. Jednocześnie zaznacza, że nie do końca zgadza się z przedstawionym przez sąd rozumowaniem.
– Gdyby uznać, że na podstawie umowy o kredyt indeksowany w walucie obcej można waloryzować jedynie kwotę odsetek, a nie kwotę kapitału, to kredyt indeksowany przestaje być odpowiednikiem kredytu walutowego. Ekonomicznie takie rozwiązanie rozkłada natomiast ryzyko wahań kursowych pomiędzy bank a kredytobiorców, co jest pożądane, gdyż banki niewłaściwie informowały o ryzyku kursowym – zaznacza prawnik.
Z kolei Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich uważa, że w przypadku kredytów indeksowanych w ogóle nie może być mowy o tym, że wraz ze wzrostem kursu waluty zobowiązanie kredytobiorców rośnie.
– Jeżeli bowiem kredyt był indeksowany do waluty obcej, to w walucie obcej zobowiązanie wynosi tyle samo. Natomiast na dzień spłaty wartość raty stanowi inną kwotę, co wynika z mechanizmów kursowych – stwierdza mec. Bańka.
Również mec. Andrzej Nogal przestrzega przed zbyt pochopnym wyciąganiem wniosków z korzystnego dla frankowiczów wywodu sądu.
– Taktyka polegająca na oddaleniu powództwa i wskazaniu, że gdyby żądanie było sformułowane inaczej, to wyrok byłby inny, jest dość powszechna. To jest tworzenie pewnych miraży, bo wcale nie jest powiedziane, że jakby powództwo było inne, to inny skład sądu orzekłby na korzyść frankowiczów – studzi entuzjazm mec. Nogal.
źródło: gospodarka.dziennik.pl