– Znów słowa i niestety tylko słowa. Przedsiębiorcy potrzebują gwarancji, nie obietnic – komentuje Konstytucję biznesu Marek Isański. – Ja nie mam pretensji do urzędników. To cele przed nimi stawiane są złe – dodaje polski rekordzista w walce z urzędem skarbowym.
Marek Isański po blisko 20 latach zmagań w sądach z aparatem skarbowym – oczyszczony z zarzutów – dostał już zwrot 7 milionów odsetek. I walczy dalej – za zniszczenie swojej firmy przez błędne decyzje podatkowe domaga się kolejnych 817 mln zł.
Krzysztof Janoś: Gdyby Konstytucja biznesu premiera Morawieckiego obowiązywała w 1996 r., to czy dziś pańska firma jeszcze by istniała?
Marek Isański: Nic by to nie zmieniło. Bo co oznacza promowanie przez Morawieckiego tzw. „utrwalonej praktyki interpretacyjnej”, która ma teraz być stosowana jako powszechnie obowiązująca? Przecież to jest krzyk rozpaczy. Jest to też zgoda na to, że przepisy są niezrozumiałe i wieloznaczne. Dlatego nic by mi to nie pomogło. Nadal pozostawia się zbyt dużo przestrzeni na interpretacje niezrozumiałych przepisów.
Mateusz Morawiecki Konstytucję biznesu nazywa „największą reformą prawa gospodarczego po 1989 roku”, która ma stanowić „pozytywny przełom” w relacjach administracji publicznej i przedsiębiorców.
Delikatnie mówiąc to sformułowanie na wyrost. Nie dokonano bowiem dogłębnej analizy tego, co jest prawdziwym problemem. Nie próbowano nawet dociec, dlaczego dochodzi do tak wielu sporów podatkowych, które trwają całymi latami.
W pana ocenie nie jest to zatem – jak chciałby wicepremier Morawiecki „odpowiedzią na niedoskonałość dotychczasowych regulacji”?
Jest to raczej dowód słabej znajomości prawa podatkowego. Spodziewałem się czegoś więcej po roku pracy nad tymi zmianami. Oczekiwałem, że pan premier zapewni elementarne warunki dla biznesu. Zaproponuje prawo, które zagwarantuje, że już nigdy więcej przedsiębiorca, który źle zinterpretował przepisy, ale zaewidencjonował wszystkie zdarzenia, nie zbankrutuje.
Że postępowania podatkowe wobec małych i średnich przedsiębiorców nie będą mogły być w nieskończoność przedłużane. Nie znalazłem w tym projekcie też odpowiedzi na pytanie, co rząd zamierza zrobić z tym, żeby spory podatkowe przed sądami nie trwały po 5 lat. Rozwiązanie tych problemów jest możliwe. Deklaruję pomoc.
Konstytucja biznesu ustanawia instytucję Rzecznika Przedsiębiorców, który będzie interweniował w sprawach, które uzna za naruszanie praw przedsiębiorców. Może on pomoże?
Kompetencje mu przyznane są niewielkie i nic nie zmienią. Minister finansów powinien zakomunikować swojemu aparatowi podatkowemu, że przedsiębiorcy to sól tej ziemi i nie są wrogami i oszustami z założenia. Przedsiębiorcy mogą się mylić tak samo jak urzędnicy. Tymczasem całe działanie aparatu skarbowego jest zbudowane w ten sposób, że podatnik ma tak naprawdę same iluzoryczne prawa, a w rzeczywistości traktowany jest jak oszust. Czemu nikt tego panu premierowi nie podpowiedział, trudno mi zrozumieć.
Konstytucja i to ma zmienić. Morawiecki deklaruje, cytując słowa jednego z przedstawicieli biznesu: „państwo polskie nie jest łupieżcą, a polscy przedsiębiorcy nie są kombinatorami”.
Znów słowa i niestety tylko słowa. Tymczasem można to zmienić tylko w jeden sposób. Urzędników skarbowych powinno się rozliczać jedynie tylko za to, czy działają zgodne z prawem, a nie dokonanie jak największych przypisów podatkowych. Ciągle jednak jest presja ze strony ministerstwa finansów na to, by urzędnicy wykazywali podatnikom jak największe sumy niezapłaconych podatków.
Minister jednak powinien być zadowolony wtedy, kiedy z danego urzędu skarbowego wpływy są większe, bo przedsiębiorcy się rozwijają, powstają nowe firmy i w związku z tym wpływy podatkowe są większe. To chyba dla wszystkich oczywiste.
A nie dlatego, że korzystając z nieprecyzyjnych i wieloznacznych przepisów podatkowych, wysyła się liczne kontrole, które na siłę zwiększają przypisy podatkowe. Potem wprawdzie często są one zwracane przedsiębiorcom, ale to przecież narusza poczucie zaufania do państwa i zniechęca do prowadzenia działalności gospodarczej, a zachęca tak wielu do emigracji.
Może jak nie marchewką to kijem? Konstytucja biznesu wprowadza przepis, mówiący że funkcjonariusze publiczni będą ponosili odpowiedzialność za naruszenie prawa spowodowane ich zawinionym działaniem lub zaniechaniem.
To też już jest przecież zapisane w prawie. To kolejny raz są słowa i czysta fikcja. Przedsiębiorcy potrzebują jednak gwarancji, a nie obietnic. Nie domagam się tego, żeby urzędnicy szli do więzienia, bo każdy może popełnić błąd. Chciałbym tylko, żeby jakkolwiek za nie odpowiadali. Tymczasem przepisy o finansowej odpowiedzialności urzędników aparatu skarbowego za wydawanie błędnych decyzji są martwe. Do tej pory nie ukarano na tej podstawie żadnego urzędnika skarbowego*.
Nie ma też w tym projekcie mowy o tym, za pomocą jakich mechanizmów naprawiane będzie prawo podatkowe. Najprostszym i najoczywistszym wydaje się być analiza powodów, dla których wydano błędną decyzję. Takich decyzji wydaje się dziesiątki tysięcy rocznie. Tylko w stosunku do mojej firmy wydano ich kilkaset! Przecież skoro tak się stało, to istnieją tylko trzy możliwości.
Albo urzędnik był niekompetentny, albo złośliwy, albo przepis był niejasny. Nie ma innej możliwości. Gdyby ustalono, że urzędnik był złośliwy, to należy go relegować, gdyby ustalono, że urzędnik jest niekompetentny, to należałoby go relegować bądź przeszkolić. Gdy zaś okaże się, że powodem jest niezrozumiała treść przepisu, to uruchamiana powinna być procedura mająca na celu doprecyzowanie treści przepisu.
Zakładając jednak, że w tym projekcie jest wszystko, co spełnia pańskie oczekiwania. W urzędach jednak siedzą ci sami ludzie. Na ile realne jest to, że ich mentalność się zmieni?
Ta mentalność jest wynikiem świadomej polityki ministra finansów niezmienionej od czasów komunistycznych. Zmiana polega jedynie na tym, że w minionej epoce przedsiębiorca był wrogiem ludu, a dziś awansował do roli oszusta.
Ja nie mam pretensji do urzędników. To cele przed nimi stawiane są złe. Jeżeli urzędnik będzie rozliczany za wielkość ustalonych niezapłaconych podatków, a nie za to, czy działa zgodnie z prawem, to przy nieustająco wysokich potrzebach budżetu nic się nie zmieni.
Ponadto najważniejsze zmiany proponowane w tej konstytucji to nic innego jak kawałek zasady o rozstrzyganiu wątpliwości na korzyść podatnika. Pan premier Morawiecki proponuje coś, co już i tak wynika z prawa. Problem w tym, że ono nigdy nie były stosowane. Daje nam więc to, co już mamy, ale nadal nie mówi, jak te zasady mają być stosowane i jak zagwarantować, że tak będzie.
Reszta zmian jest dla mnie w tej Konstytucji mniej istotna. Przyśpieszymy, dodamy, zwiększymy. Ważniejsze są dla mnie jako przedsiębiorcy jasne przepisy dotyczące relacji przedsiębiorca – aparat skarbowy.
To może chociaż raduje pana to, że obecna władza jednak w bardzo zdecydowany sposób i kolejnymi już propozycjami ustaw chce zmienić tę sytuację?
Ciągle wierzę, że chce. Tyle że władza nie mówi jak. Tymczasem polski przedsiębiorca ma problem z nieprecyzyjnym prawem. Oczekuję od wicepremiera, który odpowiada zarówno za resort finansów jak i gospodarki, że wreszcie zacznie naprawiać przepisy. Można to zrobić przez ich uproszczenie i doprecyzowanie, a nie deklaracje i tworzenie nowych dokumentów.
Przecież w polskiej Konstytucji zapisano już, że przepisy prawa mają być zrozumiałe dla adresatów czyli przedsiębiorców. Jak nie są, to nie mogą oni ponosić konsekwencji z tym związanych. To jest absolutna podstawa i wymusza na rządzących tworzenie zrozumiałego prawa, bo w przeciwnym wypadku nawet nie powstaje obowiązek podatkowy. Tak to powinno być interpretowane przez sądy, a przecież jak wszyscy wiemy, nie jest. Konstytucja biznesu nic tutaj nie zmienia.
* – w marcu 2016 r. wszczęto postępowanie wobec jednego z urzędników starostwa w Ostródzie. Sąd w pierwszej instacji uznał, że ma on zapłacić ponad 45 tys. zł, bo wydał pozwolenie na budowę domu – niezgodnie z przepisami. Wojewoda cofnął pozwolenie, inwestor zażądał odszkodowania i wygrał.
źródło: money.pl