Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś zwołuje zamknięte spotkanie przedkontrolne z wybranymi przedsiębiorcami – ustalił money.pl. Mają oni dostarczyć kontrolerom NIK ostrej amunicji do kolejnej planowanej kontroli w instytucjach państwowych. Nazwa PFR nie pada, ale każdy wie, że chodzi o uderzenie w fundusz zarządzany przez Pawła Borysa.22 lipca w siedzibie Najwyższej Izby Kontroli odbędzie się zamknięte dla mediów spotkanie z wybranymi przedstawicielami branż najbardziej dotkniętych ograniczeniami sanitarnymi – ustalił money.pl.
Panel nosi tytuł: „Efekty wybranych działań państwa podejmowanych w celu łagodzenia skutków epidemii w gospodarce”. Zaproszeni goście mają zaprezentować kontrolerom z NIK swoje uwagi dotyczące nieprawidłowości oraz trudności w uzyskaniu pomocy publicznej.
Spotkanie to, jak potwierdza nam biuro prasowe NIK, jest przedkontrolne. „Podobne panele ekspertów NIK organizuje od wielu lat. Służą one pozyskaniu merytorycznej wiedzy od ekspertów w różny sposób powiązanych, zaangażowanych, znających od strony praktycznej problem lub obszar kontrolowany przez NIK. Informacje zebrane podczas takich paneli pozwalają kontrolerom poznać od strony praktycznej pełen obraz badanych zagadnień” – czytamy w komunikacie wysłanym money.pl.Jak dodano, w znakomitej większości przypadków panele takie – „z uwagi na dobro planowanych bądź prowadzonych kontroli – są spotkaniami zamkniętymi, dostępnymi jedynie dla zaproszonych gości i ekspertów”.Kogo NIK zamierza tym razem skontrolować? Wykaz kontrolowanych instytucji objęty jest na razie tajemnicą kontrolerską. Jednak przedstawiciele zaproszonych na spotkanie izb branżowych, nie mają żadnych wątpliwości: chodzi o Polski Fundusz Rozwoju, który odegrał kluczową rolę w udzielaniu pomocy poszkodowanym firmom.- Już dawno temu opublikowaliśmy na naszych stronach komunikaty, by zgłaszali się do nas przedsiębiorcy skrzywdzeni przez PFR – mówi wprost Sławomir Grzyb, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, która chętnie będzie uczestniczyć w debacie organizowanej przez NIK.
Grzyb podkreśla, że rola PFR-u w udzielaniu pomocy w czasie pandemii była kluczowa. Tymczasem z 76 tysięcy punktów gastronomicznych, które były zarejestrowane jeszcze do marca 2021 r. pomoc z PFR-u otrzymało 15,5 tysiąca firm. A co z resztą?
Jak dowiadujemy się w IGGP, część firm odeszła z PFR-u z kwitkiem, tak jak przykładowo Jacek Czauderna – twórca i właściciel marki oraz sieci lokali The Legendary Jacks Bar & Restaurant, który zatrudnia 150 osób. Jemu PFR odmówił udzielenia pomocy w ramach tarczy finansowej bez podania żadnej przyczyny. Sprawa trafiła do sądu.Do sądu wybiera się również prezes jednej z dużych agencji turystycznych. PFR co prawda udzielił im pożyczki, ale każe ją teraz zwrócić, gdyż jak twierdzi, firma została źle sklasyfikowana. Nie wzięto pod uwagę jej powiązań kapitałowych ze spółkami zagranicznymi. – Regulamin tarcz PFR-u jest skonstruowany tak, że od ich decyzji nie ma innego odwołania, jak tylko do sądu – zaznacza nasz rozmówca, który prosi o anonimowość.Również prezes Polskiej Izby Hotelarzy Marek Łuczyński rozsyła już wśród swoich członków ankietę dotyczącą pomocy z PFR-u. Wśród wielu pytań jest też i takie, które dotyczy uzyskania niepełnej pomocy. – Pytanie ma charakter otwarty. Chcemy by przedsiębiorcy podzielili się z nami informacją, dlaczego PFR odmówił im udzielenia pełnego wsparcia – mówi prezes Łuczyński.
Jak wynika z dokumentów przesłanych do wybranych przedsiębiorców kontrola, którą planuje NIK ma odpowiedzieć m.in. na pytania: czy potrzeby przedsiębiorców w kontekście skutków pandemii zostały właściwie rozpoznane i czy przyjęte kryteria udzielania pomocy uwzględniały wszystkie ryzyka wynikające z wprowadzonego lockdownu.
Samopomoc – jak oszukiwały firmy
Według Marcina Mączyńskiego z Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, środki PFR, które rozdysponowano, nie zawsze trafiały do pokrzywdzonych przez lockdowny.Przykładem mogą być tu, chociażby developerzy, którzy podłączali się do publicznego źródełka z preferencyjnymi pożyczkami stosując prosty zabieg – nie wystawiali np. przez miesiąc faktur sprzedażowych, by uzyskać efekt spadku obrotów.
– Zaniżanie miesięcznych obrotów, czy poświadczanie nieprawdy na temat stanu zatrudnienia, są rzeczywiście najczęstszymi przypadkami nadużyć – mówi dr Aleksandra Rychlewska-Hotel, adwokat z Kancelarii Adwokackiej KARH.O podobnych praktykach wśród „nieposzkodowanych” przedsiębiorców mówił również w czasie ostatniego panelu w NIK poświęconego wielkości długu publicznego, były minister finansów Stanisław Kluza.
– Przeszacowano skalę pomocy i kiedy przydzielano publiczne pieniądze, nie sprawdzano, w jakiej kondycji jest dane przedsiębiorstwo i czy spadek przychodów nie wynika u niego np. z sezonowości branży, w której firma działa. Niektóre firmy zręcznie lawirowały fakturami i płatnościami by zaniżać swoje dochody – wyliczał Kluza.
Łączna wartość emisji obligacji PFR wyemitowana w celu sfinansowania pomocy dla przedsiębiorstw wyniosła 71,9 mld zł.
źródło: money.pl