Pochodzący z Limanowszczyzny Michał Krupiński, syn przewodniczącego Rady Powiatu Limanowskiego, według Onetu szykuje się do objęcia stanowiska prezesa banku Pekao S.A. Publicysta Andrzej Stankiewicz docieka, czy ma do tego odpowiedni staż, jednak Michał Krupiński uznawany za człowieka Zbigniewa Ziobry, od wielu tygodni nie odpowiada na pytania dotyczące swej zawodowej przeszłości.
– Zwą go „złotym dzieckiem PiS”. To określenie ukute dekadę temu, podczas poprzednich rządów tej partii. Dziś jednak jest już mocno nieaktualne. Po pierwsze, Michał Krupiński ma już 36 lat i nie jest politycznym juniorem, jak wtedy, gdy był wiceministrem skarbu państwa w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Po wtóre, Krupiński nie jest z PiS, Krupiński jest cały z Ziobry. A właściwie z Ziobrów – od lat przyjaźni się z Witoldem Ziobrą, młodszym bratem ministra i jednym z jego najbliższych doradców. Młody Ziobro i Krupiński nawzajem pomagają sobie w karierach – pisze o publicysta Andrzej Stankiewcz na łamach Onetu.
Jak przypomina autor wczorajszego artykułu, po wygranych przez PiS wyborach Krupiński został prezesem PZU, stanowisko doradcy prezesa PZU życie otrzymał Witold Ziobro. Stanowisko w grupie PZU znalazło się także dla żony ministra Ziobry, Patrycji Koteckiej, która została szefową marketingu Link4.
Syn przewodniczącego Rady Powiatu Limanowskiego został usunięty z fotela prezesa największego polskiego ubezpieczyciela przez wicepremiera Morawieckiego, konkurującego z Ziobrą. Michał Krupiński szybko otrzymał posadę wiceprezesa PEKAO S.A., gdzie wkrótce po tym doradcą został… Witold Ziobro.
Według Onetu, Michał Krupiński ma obiecaną prezesurę w banku, ale wcześniej musi spełnić jeden wymóg, którym jest zgoda Komisji Nadzoru Finansowego. Kryteriów jest kilka, najważniejszym jest doświadczenie w branży.
– I tu się pojawiają znaki zapytania. Bez wątpienia Krupińskiemu do stażu zaliczyć można kierowanie PZU, bo to potężna firma finansowa. Tyle że to raptem 14 miesięcy pracy. Wcześniejsze wiceministrowanie przez półtora roku to marny punkt w CV bankiera na takim poziomie. Podobnie z pracą w Banku Światowym, gdzie Krupiński trafił z klucza politycznego po upadku rządu PiS (2008-2011 r.). To instytucja pomocowa, organizująca wsparcie dla krajów rozwijających się, nie zaś bank w ścisłym znaczeniu tego słowa – pisze Andrzej Stankiewicz, dodając że kluczowe w tej sytuacji jest to, co Krupiński robił między pracą w Banku Światowym (zakończoną w 2011 r.) a kierowaniem PZU (od 2016 r.).
Na wiosnę 2011 roku Michał Krupiński rozpoczął pracę w polskim oddziale amerykańskiego banku Merrill Lynch, specjalizującym się w bankowości korporacyjnej oraz inwestycyjnej. Jego stanowisko to dyrektor zarządzający/szef działu bankowości globalnej i rynków w Polsce.
– Od tego momentu wpisuje tę posadę w CV jako dowód na swe doświadczenie w kierowaniu instytucjami finansowymi. Być może rzeczywiście Krupiński prowadził w Merrill Lynch działalność menedżerską i biznesową. W kontrakcie miał jednak jasno napisane, że „dla uniknięcia wątpliwości, jesteś zatrudniany w roli marketingowej”. W dokumencie jest też zakaz prowadzenia w imieniu banku działalności sprzedażowej, a nawet doradczej – czytamy w artykule „Bankier od Ziobry”. – Choć Krupiński zwał się „dyrektorem zarządzającym”, to podlegał („raportował”) Dennisowi Reynardowi, dyrektorowi Merrill Lynch Polska oraz Riccardo Orcelowi, odpowiedzialnemu za bankowość korporacyjną i inwestycyjną w Europie Środkowej i Wschodniej (dziś jest wiceprezesem rosyjskiego banku VTB, kontrolowanego przez Kreml). W kontrakcie Krupińskiego nie było określone, jaką komórką banku kieruje i kto mu podlega, co jest standardem w wypadku kontraktów menedżerskich.
Dziennikarz podaje, że pytał KNF o to, czy zalicza Krupińskiemu pracę w Merrill Lynch Polska do prezesowskiego doświadczenia, ale instytucja zasłoniła się tajemnicą zawodową i odmówiło odpowiedzi. Sam Michał Krupiński, z którym Onet kontaktuje się poprzez biuro prasowe banku Pekao S.A., zignorował już dwa zapytania. Informacji nie udzielił także bank Merrill Lynch.
Artykuł Andrzeja Stankiewicza można przeczytać tutaj.
źródło: limanowa.in